Jeśli ogląda się nasza planetę z dużej odległości, np. z satelity
albo księżyca, to jest ona rzeczywiście niebieska. Niebieska dlatego,
że pokryta jest w 70% wodą - oceaniczną i morską, wodą w rzekach,
jeziorach, itd. Największa część tej wody jest słona, a tylko 3% stanowi
woda słodka. Tu dodać należy, że 2/3 wody słodkiej stanowią wieczne lodowce
oraz góry lodowe. Zatem tylko 1% wszystkich wód znajdujących się na ziemskim
globie, to słodkie wody zawarte w rzekach i jeziorach oraz w gruncie,
schowane tuż pod powierzchnią ziemi, a także wody głębinowe
schowane zdecydowanie głębiej. I właśnie te słodkie wody stanowią najczęściej
źródło wód przeznaczonych do picia (z wyjątkiem wód głębinowych, które najczęściej
zawierają zbyt dużo minerałów).
Szkoda więc, że ludzkość tak bezmyślnie obchodzi się z tym wielkim skarbem,
jakim jest słodka woda. Jej duża dostępność oraz powszechność występowania
utrwaliły wśród wielu ludzi ogromną beztroskę w traktowaniu jej zasobów. Skutki
takiego postępowania są uciążliwe już dzisiaj, a przyszłość budzi
refleksje pełne niepokoju.
Polska należy w Europie do państw o najdalej posuniętej degradacji środowiska.
Zaniedbania kolejnych rządów w Polsce powojennej doprowadziły do tego, że
obecnie nie mamy praktycznie w ogóle wód I-szej klasy czystości (1% w roku 2000),
które jako jedyne mogą być surowcem do produkcji wody pitnej w zakładach
wodociągowych. Bowiem tylko z takiego surowca da się wyprodukować czystą,
zdrową i bezpieczną wodę pitną. Z powodu braku wód I-szej klasy, ale także
II-giej klasy czystości (6% w 2000 roku) zmuszeni jesteśmy przerabiać do picia
ścieki w postaci wód III-ciej klasy (33% w 2000 roku) oraz wód pozaklasowych
(60% w 2000 roku). Nie można się zatem dziwić, że w 1 litrze dzisiejszej wody
kranowej mamy ponad 1 000 mg związków chemicznych, których nie da się z niej
usunąć żadną z tradycyjnych metod.
Nasza ocena jakości wody na podstawie jej wyglądu, smaku i zapachu
(ocena organoleptyczna) jest bardzo zawodna i omylna, bowiem zdecydowana
większość związków chemicznych w niej rozpuszczonych jest pozbawiona wyglądu
i smaku. Z ponad 2 300 związków, które łatwo rozpuszczają się w wodzie tylko 3%
można stwierdzić naszymi zmysłami. Wypijając dziennie około 3 litrów wody kranowej
lub studziennej, która zawiera w 1 litrze około 1000 mg związków chemicznych
pochodzących ze ścieków, wypijamy (zjadamy) ich około 3 gramów.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) głosi od wielu lat, że ponad 80% współczesnych
chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. W Polsce
trudno temu zaprzeczyć, skoro od kilku lat panuje u nas epidemia chorób
nowotworowych, z których te najczęściej spotykane (rak piersi, pęcherza moczowego
oraz prostaty) mają udowodniony związek z jakością wody pitnej. Należymy w
Europie do państw o najwyższej umieralności - żyjemy średnio 7
lat krócej niż ludzie w Europie Zachodniej.
Dlaczego tych problemów nie mają mieszkańcy innych krajów Europy? Odpowiedzi
jest oczywiście wiele, ale ta najczęściej słyszana, to wspomniana wyżej
degradacja środowiska naturalnego człowieka, a co za tym idzie katastrofalna
jakość wód w rzekach i jeziorach oraz wód gruntowych. Drugą przyczyną jest
wyjątkowo niska retencja wód opadowych. Wiemy dobrze, że wszystkie wody na
globie ziemskim są w ciągłym obiegu hydrologicznym. Parując do atmosfery (paruje
tylko czysta woda) tworzą chmury i powracają na powierzchnię ziemi w postaci
opadów atmosferycznych również w czystej postaci. Deszcze są wprawdzie
nierzadko kwaśne, ale to stanowi śmiesznie mały problem na tle tego co
stanie się już na powierzchni ziemi. Teraz ścieki komunalne, przemysłowe i
rolnicze dokonają reszty - czystą wodę powracającą z chmur zamieniają
natychmiast w trujące rzeki.
Retencja wód opadowych polega na gromadzeniu czystych wód rzecznych
(zanim ulegną zabrudzeniu) w zbiornikach retencyjnych. Takie zbiorniki
stanowią źródło czystego surowca dla zakładów wodociągowych,
a ponadto pomagają w zapobieganiu powodziom. Takie zbiorniki retencyjne
budują wszystkie mądrze gospodarujące państwa, do których Polska niestety
nie należy. Bowiem jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie zbiorniki retencyjne
istniejące w Europie, to okaże się, że retencja na tym kontynencie wynosi
30%, czyli 30% całorocznych opadów deszczu, śniegu i gradu w całej Europie
można z tychże zbiornikach zdeponować. Jeśli jednak
weźmiemy pod lupę samą Polskę, to okaże się, że retencja wynosi u nas
tylko 4%, czyli dokładnie tyle co np. w Egipcie. Wprawdzie nie jesteśmy
na samych końcu, bo za nami jest jeszcze Albania, ale to chyba
mały powód do radości.
Zaniedbania w Polsce w kwestii degradacji jakości wód powie-rzchniowych
i gruntowych są ogromne. Od zakończenia II-iej Wojny Światowej minęło
już ponad pół wieku i ten okres zaniedbań i dewastacji zrobił swoje. Niech
nikt nie liczy na cud, niech nikt nie spodziewa się, że nasz współczesny
kapitalizm coś tu pomoże. Fachowcy twierdzą, że aby naprawić szkody wyrządzone
w gospodarce wodnej należałoby przeznaczyć na ten cel ponad połowę majątku
narodowego. A to też graniczyłoby z cudem. Nie liczmy również na to, że pomoże
w tej kwestii Unia Europejska, do której tak bardzo się pchamy. Pomoże, owszem,
ale tylko w ten sposób, że zmusi nas do zrównania naszych śmiesznych i
kompromitujących norm wodnych do ich norm. I w ten sposób zmuszą nas do
rzetelnego oczyszczania wody pitnej. Rzetelnego, czyli tylko i wyłącznie
przy u życiu osmozy odwróconej, bo innego sposobu po prostu nie ma.
Zatem nie liczmy na żadną pomoc z zewnątrz, tylko zastosujmy się do starego
i sprawdzonego porzekadła, które mówi, że: "Jeśli chcesz liczyć, to licz
tylko na siebie". A jeśli chcesz liczyć na siebie, to masz jedno rozwiązanie;
domowa, osmotyczna stacja uzdatniania wody.
|