Około 50% społeczeństwa polskiego pije z kranów wodę, która pochodzi z
zakładów wodociągowych, 48% (!!!) Polaków pije wodę ze studni, a tylko 2% -
wodę głębinową. Zakłady wodociągowe zaczęto budować ponad 100 lat temu,
niedługo po odkryciu bakterii, którego dokonał francuski uczony Ludwik
Pasteur (1822-1895). Zadaniem tych zakładów była dezynfekcja (zapobieganie
gwałtownemu rozmnażaniu się) bakterii, które do czasu ich odkrycia były
źródłem wielu groźnych chorób i epidemii.
Problem jednak w tym, że wymyślone ponad 100 lat temu zakłady wodociągowe
do dziś pracują w ten sam sposób, bowiem technologia oczyszczania wody
jest w nich ciągle taka sama. A przecież nie wolno nam zapominać, że
od kilkudziesięciu lat mamy w wodzie nowego wroga, również niewidocznego
i niemniej groźnego niż bakterie. Tym wrogiem jest otaczająca nas zewsząd i
rozpuszczona w wodzie chemia.
Rozwijająca się w ogromnym tempie nauka chemii tworzy każdego dnia nowe
związki chemiczne, wśród których nie brakuje związków groźnych, trujących
i rakotwórczych. Dzisiejsi chemicy znają ponad 6 milionów związków, a wśród
nich jest ponad 2300 takich, które łatwo i szybko rozpuszczają się w wodzie.
Zdecydowana większość związków rozpuszczalnych w wodzie, bo ponad 97%, nie
ma żadnego wyglądu, smaku lub zapachu, czyli jest niewyczuwalna przez nasze
ludzkie zmysły. Nikt nie zna smaku i zapachu ołowiu, rtęci czy pestycydów w
wodzie. Nikt nie widzi azotanów, metali ciężkich i promieniotwórczych,
detergentów itd. Setki takich związków dostają się do środowiska naturalnego
człowieka, którego podstawowym składnikiem jest woda. Wszystkie ścieki
komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy sztuczne i pestycydy) dostają się
bezpośrednio do naszych rzek. Wszystkie odcieki ze śmietnisk komunalnych i innych,
wody deszczowe spłukujące dachy i ulice spływają również do rzek. W ten
sposób rzeki stały się swoistym śmietnikiem dla chemii,
która płynie dalej, do morza.
Ustawa Ministra Ochrony Środowiska mówi wyraźnie, że tylko rzeki
I klasy czystości mogą być źródłem wód dla zakładów wodociągowych celem
przerabiania ich na wody pitne. Bowiem tylko z takiego surowca da się
zrobić czystą, zdrową i bezpieczną wodę do picia. Problem w tym, że
takich wód powierzchniowych już w Polsce nie ma. Z powodu ich braku
oraz braku wód II klasy czystości wodę pobiera się
najczęściej z rzek III klasy czystości oraz
z rzek pozaklasowych.
Przyjrzyjmy się jak wygląda oczyszczanie wody w zakładach wodociągowych,
które, powtarzam, nie zmieniło się od ponad 100 lat. Zanim woda rzeczna
dostanie się na rozległy teren tych zakładów, musi przejść przez dużą kratę,
która posiada niemałe zadanie - zatrzymują się na niej duże konary drzew,
pływające deski, a ostatnio w Krakowie... zdechła krowa. Tak wstępnie
"oczyszczona" woda będzie poddana jeszcze dokładniejszej obróbce,
którą można podzielić na 4 etapy.
ETAP I - SEDYMENTACJA
Wzburzona w rzece woda niesie ze sobą niemało mułu, drobnego
piasku, iłów itd. Zatem wszystko to, co się w wodzie nie rozpuszcza
i co powoduje tzw. mętność wody. W zakładach wodociągowych taka
mętna woda dostaje się w pierwszym etapie do odpowiednio
dużych stawów sedymentacyjnych, przez które płynie ona powoli, leniwie.
Dzięki temu niemała ilość sedymentów opadnie na dno tych stawów, a woda
stanie się bardziej klarowna. Niestety, rozpuszczona w wodzie chemia
nie opadnie na dno stawów sedymentacyjnych lecz popłynie dalej.
ETAP II - KOAGULACJA
Nie wszystkie sedymenty opadną na dno stawów, bowiem w wodzie
nie brakuje tych lżejszych, które nadal się w niej unoszą. Ale
również na nie wynaleziono metodę - jeśli do takiej wody wsypie się
siarczanu żelazowo-aluminiowego, to zdoła on te pływające jeszcze
części połączyć ze sobą w małe zlepki, kłaczki. W wodzie utworzą się
charakterystyczne żele, w których główną zawartością są lżejsze
sedymenty. I nic nie przeszkadzałoby nam w takim sposobie
oczyszczania wody, gdyby nie to, że ten wspomniany siarczan żelazowo-aluminiowy
jest głównym winowajcą w powstawaniu choroby Alzheimera. Choroby,
która na całym świecie czyni coraz większe kręgi, bowiem do tej pory
nie wymyślono innego, ale równie skutecznego i równie taniego sposobu
usuwania z wody mętności.
Podkreślamy, że również koagulacja służy do poprawy wyglądu wody,
a nie jej wartości zdrowotnej. Bowiem również tutaj wszystkie związki
chemiczne rozpuszczone w wodzie oraz niezużyty siarczan żelazowo-aluminiowy
przejdą dalej.
ETAP III - FILTRY ŻWIROWO-PIASKOWE
Woda po sedymentacji i po koagulacji ma już zdecydowanie
lepszy wygląd. To już nie jest ta brunatna, szara lub ciemnozielona
ciecz jaka płynie w Odrze, Wiśle, Warcie czy Oławce.
Jednak nie jest ona jeszcze krystalicznie czysta, bo pływają w niej
małe kłaczki i żele powstałe w koagulacji oraz szczątkowe ilości
sedymentów. Ostatnim szlifem wyglądu takiej wody jest jej ostateczne
oczyszczanie na mechanicznych filtrach żwirowo-piaskowych. Tutaj
odbywa się znane od wieków oczyszczanie mechaniczne, po którym woda
osiągnie nieskazitelny, kryształowy wygląd (takiej wody nie można
ujrzeć w naszych domach, bo zostaje ona ponownie
zamulona w rurach wodociągowych). Ale również tutaj nie wolno nam
zapominać, że wygląd wody nie jest dowodem jej pełnej czystości.
Chemia nadal w niej pozostała, bowiem rozpuszczonych w wodzie związków
chemicznych nie usuną żadne filtry mechaniczne, nawet te najbardziej
dokładne. Chemia przechodzi przez takie filtry w 100%!!!
ETAP IV - DEZYNFEKCJA
W żadnym z dotąd opisywanych etapów oczyszczania wody nie czyniono
nic co miałoby zapobiec rozmnażaniu się bakterii. Taki etap następuje
na końcu i polega on na dezynfekcji wody, która od ponad 100 lat również
odbywa się tak samo, bowiem do tego celu używa się do dnia dzisiejszego
chloru. Chlorowanie wody powoduje wiele chorób jak:
- podrażnienie, suchość i pękanie skóry
- obniżenie odporności skóry na zakażenie drożdżami
- marskość wątroby
- rak wątroby i nerek
- rak pęcherza moczowego i prostnicy
Badania naukowe w USA i w Niemczech dowiodły większą zachorowalność
na raka piersi u kobiet, których organizm zawierał więcej chloru.
Najbardziej niebezpieczne okazują się jednak nowe związki tworzone
przez aktywny chlor, związki często rakotwórcze.
Drogie Koleżanki, drodzy Koledzy, związków chemicznych nie usunie
z wody żadna z tradycyjnych metod oczyszczania wody. W obecnej chwili istnieje
tylko jeden sposób pozbycia się ich - osmoza odwrócona Tymczasem w Polsce
zdecydowana większość społeczeństwa wierzy jeszcze, że w wodzie kranowej
są przede wszystkim minerały. Wierzą w to, bo tak grzmi zewsząd propaganda
oraz reklamy. A te trujące i chorobotwórcze związki, to owszem, również o
tym wie społeczeństwo, ale mało kto zna skalę tego zagrożenia. Bardzo
ogólnikowy obraz ilości przeróżnych związków chemicznych w wodach pitnych
daje nam treść normy dotyczącej warunkom jakim powinna (wcale nie musi!!!)
ona odpowiadać. W ostatniej normie, która weszła w życie 4 września 2000
roku ustawodawca nakazuje badać wodę na zawartość około 70 wybranych
substancji chemicznych i pierwiastków. Wybranych nie oznacza wszystkich -
bada się tylko te najgroźniejsze, podczas gdy na Zachodzie bada się wodę
na zawartość co najmniej 250 związków, bo tyle uznano tam
za groźne dla zdrowia obywateli.
Nam jeszcze daleko do Zachodu. Świadomość oraz dobra wola naszych
władz sanitarnych i innych odpowiedzialnych za obecny stan rzeczy
pozostawiają wiele do życzenia. Przerażająca jest również świadomość
naszego społeczeństwa w kwestii zagrożenia płynącego wraz z wodą pitną.
|