Historycy medycyny światowej, i nie tylko oni, wiedzą, że przed
wiekami umieralność ludzi na świecie była większa niż dzisiaj.
I nikogo to nie dziwi, bowiem znane są również przyczyny takiego
stanu rzeczy - zdecydowanie gorsza opieka lekarska i śmieszny, w
porównaniu z dzisiejszym, poziom szpitalnictwa. Ale przede wszystkim
niewiedza na temat bakterii i wirusów. Kiedyś, gdy chłop złamał w polu
nogę, to lekarz (jeżeli takowy był w pobliżu) usztywniał ją tylko
patykiem i na tym koniec. I jeśli było to złamanie otwarte, to i
tak trzeba było w końcu nogę odciąć, bo za chwilę była gangrena.
A dzisiaj? Dzisiaj natychmiast pogotowie, prześwietlenie i jak
zajdzie potrzeba, to operacja w nowoczesnej sali i pod narkozą.
Kiedyś każda otwarta rana, nawet ta najmniejsza, stanowiła groźbę
zakażenia bakteriami. Dzisiaj w każdym domu, biurze a nawet w
samochodzie jest apteczka i natychmiast potrafimy taką ranę
zdezynfekować i prawidłowo opatrzyć.
Takich przykładów można tu przytaczać tysiące i lepiej zrobiłby to
jakiś lekarz. Ja lekarzem nie jestem, ale za to znam się trochę
na wodzie i wiem o niej więcej niż niejeden lekarz. I wiem także,
że kiedyś mimo dużej umieralności spowodowanej niskim poziomem
szpitalnictwa i mimo niewiedzy na temat bakterii i wirusów, nie
było mowy o chorobach raka!!!
Zatem co tu jest grane? Skąd te wszystkie nowotwory piersi,
pęcherza moczowego, prostnicy (kiszka stolcowa), płuc, nerek,
wątroby, krwi, kości, skóry. Czy w ogóle istnieje jeszcze jakiś
organ w naszym ciele, który na raka jest odporny? I najgorsze w
tym wszystkim, że dzisiejsze społeczeństwo,
a w szczególności znawcy problemu, dobrze wiedzą, że winę za ten
stan rzeczy ponosi zupełnie nowy wróg - chemia. Tysiące nowych
związków chemicznych, które mądrzy chemicy wymyślają po to, aby
ułatwić nam życie. Ale niestety jest rzeczą niemożliwą, aby
środowisko naturalne człowieka od tych związków całkowicie
odseparować. Nie da się uczynić czegoś takiego, co przeczytałem
kiedyś w reklamie pewnego herbicydu (środek chemiczny do niszczenia
chwastów) wysypywanego na nasze pola:
"Nie dopuścić do przedostawania się do wód gruntowych".
Chemia dopada nas zewsząd - jest jej najwięcej w ściekach przemysłowych,
rolniczych (pestycydy i nawozy sztuczne), komunalnych, chemia jest w
powietrzu oraz w środkach spożywczych wzbogaconych dziś różnymi
"ulepszaczami". Ta chemia dostaje się do naszych
organizmów trzema drogami:
1. Przez wdychane powietrze
2. Wraz z pożywieniem
3. Z wodą pitną
W powietrzu jest jej najmniej - tu tylko pyły i gazy emitowane
z fabrycznych kominów. Zresztą wszystko co jest w powietrzu i tak przy
najbliższym deszczu zostanie porwane do wody gruntowej.
Chemia w pożywieniu. Wszędzie na świecie dodaje się do produktów
spożywczych środki konserwujące. Ale wierzymy tu, że ilość tych
konserwantów jest w Polsce kontrolowana. Wierzymy dlatego, bo dzisiaj
wszystkie, bez wyjątku, środki spożywcze są produkowane przez zakłady
prywatne. Z kolei prywatni producenci są chętnie kontrolowani przez
państwowe inspekcje sanitarne, bo one z tego żyją.
A jak jest z wodą? Woda jest w przyrodzie najlepszym rozpuszczalnikiem.
Pamiętajmy, że dzisiaj znamy ponad 2 300 związków chemicznych, które
w wodzie rozpuszczają się łatwo i szybko. I woda wszystkie te związki
łatwo i szybko wchłania, gdy tylko znajdą się w gruncie (pestycydy,
nawozy sztuczne) czy w rzece (ścieki przemysłowe i komunalne). Zrób
w domu następujące doświadczenie - sprawdź ile łyżeczek cukru zdołasz
rozpuścić w jednej szklance wody. Zdziwisz się. Dopiero
po około 15 łyżeczkach woda robi się wyraźnie gęsta. Po 30 masz już
do czynienia z syropem. Ale ta ciecz, o której każdy
nieświadomy ciągle mówi "woda", jest ciągle przeźroczysta, tego
cukru wcale w niej nie widać. Podobne doświadczenie można zrobić
z solą kuchenną, która jest na wyposażeniu każdej kuchni. Cukier i
sól są przykładami związków chemicznych, które nam nie zagrażają -
od nich nie zachorujemy na raka. Nie wolno nam zapominać, że aż 97% z
podanej wyżej liczby 2 300, to związki chemiczne, które w wodzie nie
posiadają smaku, zapachu, i nie są widoczne gołym okiem. Wiemy również,
że wszystkie związki chemiczne przechodzą przez wszystkie etapy oczyszczania
wody w zakładach wodociągowych, które wymyślono 100 lat temu w celu
zabijania bakterii odkrytych w wodzie przez Pasteura. Współczesne zakłady w
odociągowe nie zmieniły nic w swojej budowie oraz technologii oczyszczania
wody przez minione 100 lat, bo tu nie da się nic zmienić. A chemia,
o której nigdy dotąd nie było mowy, nie zostanie zatrzymana w procesie
sedymentacji, koagulacji, czy też na filtrach mechanicznych z piasków i
żwirów. Zatem tą chemię, którą my sami wyrzucamy do środowiska za
chwilę wypijemy z naszą wodą
z wodociągów lub ze studni.
Nie zapominajmy, że monopolistą w produkcji wody pitnej jest nasze
państwo, a instytucje kontrolujące jakość tej wody są również
państwowe. Myślę, że komentarz jest tutaj zbyteczny.
A co na to nasze władze? Ano nic. Widocznie nie zależy im na
dłuższym życiu Polaków. Bo skoro dzisiejszy, polski emeryta lub
rencista korzysta ze swojej emerytury lub renty średnio 2 lata
(tak mówi statystyka), to państwo zaciera ręce, bo i tak nie
ma dla nich pieniędzy, które wcześniej odkładali
w składkach emerytalnych przez 40 lat pracy.
Umieralność na raka jest w Polsce dwukrotnie większa niż średnio
na świecie. Na raka umiera u nas więcej ludzi niż jest rannych w
wypadkach samochodowych. Czy masz jeszcze wątpliwości, że winna
za ten stan rzeczy jest nasza woda? Czy już uwierzyłeś w prawdziwość
hasła głoszonego od wielu lat przez Światową Organizację Zdrowia (
WHO), która krzyczy, że: "80% współczesnych chorób ma bezpośredni
związek z jakością wody pitnej"?
Wierzę zatem, że gdyby Czesław Niemen zapoznał się z tym problemem
(jeśli już zna, to go przepraszam) również wykrzyczałby swój
znany refren: "Dziwny jest ten świat..."
Ale, gdy Pan Niemen weźmie pod uwagę fakt, że w innych krajach świata
nie oszukuje się ludzi tak otwarcie jak w Polsce, nie sprzedaje
się w sklepach wód mineralnych, które pochodzą z kranu, wówczas
zaśpiewałby chyba inaczej: "Dziwna jest ta Polska...".
Gdy 100 lat temu Ludwik Pasteur po odkryciu wirusów i bakterii
ogłosił swoje hasło: "90% chorób pochodzi z wody", to na całym
świecie technolodzy od jej oczyszczania zareagowali natychmiast
i zaczęli skażoną wodę dezynfekować. Ale, gdy dziś w Polsce mamy
problem z chemią w wodzie, to nikt nie reaguje. Na odpowiednie
inwestycje (tu pomogą jedynie zbiorniki retencyjne gromadzące
wody I klasy czystości) brak pieniędzy, a władze udają, że jest
wszystko w porządku. Mówimy w Polsce, bo w krajach zachodnich
nie robi się wody pitnej z wód III klasy jakości lub pozaklasowych.
Tam się ludzi tak nie oszukuje.
|