Czy to hasło czytasz pierwszy raz? Chyba nie. Większość ludzi na świecie,
nie wyłączając władców i polityków, robi kariery tylko z chęci robienia pieniędzy
lub (i) awansu, ale to i tak przeważnie idzie w parze. Czy wszyscy
uwierzyli, że Bush, obecny prezydent USA, poszedł do Iraku szukać broni masowego
rażenia? Czy wszyscy uwierzyli w to, jakoby nie wiedział, że jej tam nie ma?
Nie. I tak wiadomo o co tu chodzi - o ropę naftową.
Z ust pewnego znanego i szanującego się polityka usłyszałem kiedyś, że polskiemu
rządowi wcale nie zależy na tym, by ludzie w naszym kraju żyli dłużej. Po co,
przecież i tak nie ma pieniędzy na ich renty i emerytury, mimo że polski
rencista i emeryt pobiera te pieniądze średnio tylko 2 lata (!!!),
bo szybko żegnamy go przykrywając płytą nagrobkową (jeśli rodzinę na tę płytę
stać). Tylko 2 lata konsumujemy w Polsce renty i emerytury, a przecież odkładamy
je średnio przez 40 lat!
Czy chłopów, którzy sypią na pola tony pestycydów martwi to, że za chwilę,
ktoś je wypije? Co ich to obchodzi, ważniejszy jest przecież ich interes - wysokie
i bardziej zyskowne plony. Ostatnio pewnemu chłopu pod Trzebnicą zdechły 3 krowy,
ponieważ wypasał je tuż obok pola, na które sam wysypał wcześniej jakiś pestycyd.
Krowy zdechły, on nie umarł, zatem nadal uważa, że pestycydy szkodzą tylko zwierzętom,
a nie ludziom. Przecież ludzie nie jedzą trawy.
Czy producentów żywności boli pakowanie do niej trujących konserwantów?
Oczywiście że nie, ich interes jest zupełnie inny - konserwować żywność, bo
wtedy ich zyski idą w górę. Na liście dopuszczonych do użytku konserwantów
nie raz były nawet rakotwórcze.
Świat jest podzielony na ludzi, którzy za wszelką cenę (nawet po trupach)
chcą osiągnąć maksymalne korzyści finansowe oraz tych co się przed tym bronią,
bo jeśli tego nie uczynią, to mogą przypłacić chorobą, a nawet życiem.
Tak było, jest i będzie. Ludzie, których łączą wspólne interesy, grupują
się tworząc różne organizacje, małe i duże, regionalne oraz na
skalę światową.. Do organizacji na skalę całego świata
z pewnością należy Światowa Organizacja Zdrowia* (WHO - skrót od World
Health Organization).
Jednym z wielu zadań WHO jest ochrona ludzi na całym świecie przed zagrożeniami
płynącymi z konsumpcji wody pitnej. W tym celu organizacja ta wydała w roku
1984 po raz pierwszy "Wytyczne dotyczące wody pitnej", a w roku 1993 wydała
je po raz drugi - poprawione i rozszerzone. To ostanie wydanie wziąłem ze sobą na
wakacje, jako lekturę na wolne chwile i nie żałowałem tego, bowiem lektura ta
wciągnęła mnie nie mniej jak pływanie w morzu czy zwiedzanie chorwackich zabytków
sztuki i przyrody. Nie sposób w tym miejscu pisać szczegółowo
o poszczególnych rozdziałach zawartych w tomie 1, bowiem książka ta liczy 250 stron.
Pozwolę sobie jedynie przytoczyć kilka charakterystycznych zdań w niej zawartych.
WHO: "Podstawowym celem Wytycznych dotyczących jakości wody do picia jest
ochrona zdrowia publicznego. Zalecenia Wytycznych należy zatem traktować jako
podstawę do tworzenia norm krajowych, które odpowiednio wdrożone powinny
gwarantować dostarczanie bezpiecznej wody do picia poprzez eliminację lub
obniżenie stężeń składników, które są szkodliwe dla zdrowia. Należy przy tym
podkreślić, że zalecane dopuszczalne wartości nie są wartościami obowiązującymi.
W celu określenia wartości obowiązujących konieczne jest rozważenie zalecanych
dopuszczalnych wartości w kontekście lokalnych lub krajowych warunków
środowiskowych, warunków społecznych, ekonomicznych czy kulturowych".
Zwracam w tych zdaniach szczególną uwagę na słowa
"krajowych warunków ekonomicznych".
Trzeba po prostu wiedzieć, że bogate kraje mogą więcej środków
i pieniędzy przeznaczyć na zabezpieczenie czystości i bezpieczeństwa wody
pitnej niż kraje biedne. W Polsce ciągle brakuje pieniędzy na szkoły,
szpitale, drogi i emerytury. Tych pieniędzy brakuje również na ochronę
środowiska oraz na oczyszczalnie wód pitnych, zatem nie możemy liczyć na czystą
i zdrową wodę z kranów. Pomyślmy również o tym dlaczego jedne kraje (lub
narody) są bogatsze od innych, mimo że posiadają podobne bogactwa naturalne,
a ludzie zamieszkujący w nich mają również dwie ręce, dwie nogi oraz jedną
głowę. Po prostu - są narody mądrzejsze i dzięki temu bogatsze od tych,
którym tej mądrości brakuje. Tak jak w przysłowiu; "Bogaty, bo mądry,
biedny bo głupi".
Te mądre i bogate narody oprócz tego, że stać na lepsze i
skuteczniejsze oczyszczanie wody pitnej, to tak naprawdę nie muszą
aż tak czyścić, jak my w Polsce. Ze świeczką szukać w Europie krajów
o tak mocno zdegradowanym środowisku naturalnym człowieka, z tak ogromną
ilością rzek pozaklasowych oraz rzek z III. klasą czystości, jak u nas. A tylko
z takich rzek polskie zakłady wodociągowe czerpią surowiec do produkcji wody
pitnej, mimo, że przepisy zabraniają takich praktyk.
Kraje europejskie potrafią w swoich zbiornikach retencyjnych zebrać
30% całorocznego opadu deszczu i śniegu (zbiorniki takie są najczęściej ź
ródłem czystych wód przeznaczonych, między innymi, do picia). W Polsce zbiorniki
retencyjne mieszczą tylko 4% (!!!) opadów atmosferycznych z całego roku. I
właśnie to jest powodem braku czystych źródeł wody do picia w naszym kraju.
Na więcej zbiorników reten-cyjnych po prostu nie stać nas.
W innym miejscu można przeczytać: "Poszczególne chemiczne zanieczyszczenia występują w wodzie do
spicia wraz z wieloma innymi składnikami organicznymi i
nieorganicznymi. Zalecane dopuszczalne wartości zostały obliczone oddzielnie
dla poszczególnych substancji, bez specjalnego uwzględnienia wspólnego
oddziaływania danej substancji z innymi, występującymi
w wodzie związkami. Mogą jednakże wystąpić sytuacje, w których kilka
zanieczyszczeń o podobnym toksycznym działaniu będzie znajdować się w stężeniach
zbliżonych do swoich zalecanych dopuszczalnych wartości. W takich wypadkach
należy podjąć stosowne działanie mające na względzie warunki lokalne. Przy braku
innych danych można przyjąć założenie, że toksyczne działanie tych związków
sumuje się."
Na co tutaj należy zwrócić uwagę? Dowiadujemy się, że badacze
szkodliwości poszczególnych substancji toksycznych obserwują jedynie
jaka dawka wybranej toksyny jest dla człowieka szkodliwa. A nie bierze
się pod uwagę faktu, że te toksyny występują często grupowo, a ich
działanie sumuje się. Badanie takiego oddziaływania na organizm ludzki
wydaje się wręcz niemożliwe, bowiem w każdym rejonie świata, występują
zupełnie różne toksyny oraz w różnych ilościach. Czytamy wprawdzie, że;
"W takich wypadkach należy podjąć stosowne działania mające na względzie
warunki lokalne", jednak nigdzie i nigdy w Polsce powojennej nie spotkaliśmy
się dotąd z takimi działaniami lokalnych władz.
W innym miejscu czytamy; "Dezynfekcja jest najważniejszym etapem
uzdatniania wody w publicznych systemach zaopatrywania w wodę. Zniszczenie
mikroorganizmów patogennych jest konieczne i prawie zawsze polega na stosowaniu
w tym celu aktywnych środków chemicznych, takich jak chlor, który nie tylko jest
silnym biocydem, ale także jest w stanie reagować z innymi składnikami wody,
powodując powstanie nowych związków chemicznych o potencjalnie
szkodliwym długotrwałym oddziaływaniu na zdrowie ludzi. Z tego względu przy
całościowej ocenie wpływu dezynfekcji na zdrowie ludzi należy brać pod uwagę nie
tylko jakość wody pod względem mikrobiologicznym, lecz także toksyczność środków
dezynfekcyjnych i produktów ich reakcji.
Należy zwrócić uwagę na to, że w wielu badaniach epidemiologicznych stwierdzono
związek pomiędzy spożyciem chlorowanej wody do picia
a śmiertelnością z powodu chorób nowotworowych, zwłaszcza z
powodu raka pęcherza moczowego, chociaż nie ma przy tym
odniesienia danych do poszczególnych omawianych niżej substancji.
Związek pomiędzy spożyciem tych substancji a ich szkodliwym działaniem
na zdrowie człowieka został uznany przez IARC (Międzynarodowa Agencja
Badań nad Rakiem) za niewystarczająco wykazany.
W wypadku, gdy warunki lokalne zmuszają do wyboru pomiędzy spełnieniem wymagań pod względem mikrobiologicznym i wymagań dotyczących środków dezynfekcyjnych lub produktów ubocznych dezynfekcji, należy przyjąć, że jakość wody pod względem mikrobiologicznym zawsze ma znaczenie nadrzędne, a dla związków chemicznych, jeśli jest to konieczne, może być przyjęta nowa zalecana dopuszczalna wartość związana z wyższym poziomem ryzyka. Nigdy nie wolno zrezygnować ze skutecznej dezynfekcji."
Przypominam, że genezą powstania ponad 100 lat temu zakładów
wodociągowych była tylko i wyłącznie dezynfekcja wody, najczęściej
chlorem lub jego pochodnymi. Ale po upływie kolejnych około 50 lat,
od momentu wprowadzenia tejże dezynfekcji, pojawił się zupełnie nowy
problem, którego nikt wcześniej nie przewidział. Z powodu wprowadzenia
do wody nowych związków syntetycznych, pojawiły się nowe produkty
dezynfekcji - nowe związki, coraz częściej rakotwórcze!!! Tym razem
inne przysłowie brzęczy mi w uszach; "Jak nie kijem go, to pałą".
Okazuje się, że jeśli w wyniku dezynfekcji powstanie więcej ubocznych środków
trujących niż pozwalają na to przepisy, to należy zmienić przepisy, bo
z dezynfekcji zrezygnować nie wolno. Po prostu trzeba wybrać mniejsze zło.
Gdy w wyniku niewystarczającej dezynfekcji doszłoby do
zakażenia ludzi w danym mieście bakteriami, to wybucha natychmiast afera
i słusznie. Ale jeśli puści się z wodą pitną większą dawkę trucizn, to
konsumenci nie zareagują natychmiast, bo efekty picia wody zatrutej chemią
lubią odzywać się z opóźnieniem, po latach i nierzadko nawet
w przyszłych pokoleniach W taki oto łatwy sposób udaje się władzom nas oszukiwać.
I na deser jeszcze parę zdań, które dają dużo do myślenia; "Przestrzeganie
standardów jakości wody do picia, ustalonych na podstawie tych Wytycznych,
powinno gwarantować bezpieczne zaopatrzenie w wodę. Należy jednakże zdawać
sobie sprawę z tego, że dla zapewnienia ciągłego dotrzymywania ustalonych
wymagań bardzo ważne jest prowadzenie odpowiedniego monitoringu i że w grę
może wchodzić wiele potencjalnych niebezpiecznych sytuacji, pojawiających się
czasami bardzo szybko".
Monitoring jakości wody pitnej polega na jej rutynowej kontroli w celu
upewnienia się, że uzdatnianie i dystrybucja tej wody spełniają założone cele
i wymagania określone przepisami. Ciągła kontrola jest
integralną częścią zadań przedsiębiorstw wodociągowych,
a niezależne instytucje (sanepidy, które podlegają
Państwowemu Zakładowi Higieny w Warszawie) powinny sprawdzać,
czy przedsiębiorstwo wodociągowe wypełnia prawidłowo swoje
zadania w tym zakresie.
Problem w tym, że częstość pobierania próbek zależna jest od dostępnych
środków (znów odzywa się ekonomia). A jasne jest, że im częściej kontrolowana
jest woda, tym łatwiej wykrywane są wszelkie przekroczenia dopuszczalnych ilości
toksyn w wodzie. Światowa Organizacja Zdrowia podpowiada, w przypadku korzystania
z wód powierzchniowych, pobieranie próbek w ilości minimum raz w
miesiącu. Częstość pobierania próbek musi być większa w przypadku
dużej ilości mieszkańców w danym mieście, ze względu na zwiększoną
liczbę osób narażonych na ryzyko. I tak dla miast liczących 5 000
do 10 000 mieszkańców zaleca się (podkreślam: zaleca, czyli jak komu
pasuje) 1 próbkę miesięcznie na 5 000 mieszkańców (czyli w przypadku
miasta liczącego 50 000 mieszkańców 10 próbek w miesiącu). Dlatego
tak łatwo dochodzi do swoistego "przemytu" zwiększonych dawek trucizn
do naszych kranów, bo sytuacje takie mogą być po prostu niezauważone.
Przecież pod osłoną nocy niejeden zakład chemiczny może wyrzucić swoje
zatrute ścieki, które po kilku lub kilkunastu godzinach mogą znaleźć
się w naszych kranach i żołądkach. I nikt nic nie wie.
Jeden z dyrektorów zakładu wodo-ciągowego, którego nam przyjemność znać
osobiście, porównał tą sytuację do walki boksera na ringu. Bowiem bokser bezustannie
musi bacznie obserwować przeciwnika - wystarczy chwila nieuwagi i może znaleźć się
na deskach. Problem w tym, że ten bokser musi na ringu wytrzymać tylko kilka minut.
W przypadku monitorowania jakości wody zakłady wodociągowe muszą uważać non stop,
dzień i noc, a to jest po prostu niemożliwe. Tych chwil nieuwagi mamy w tym
przypadku zdecydowanie więcej. A efekt takiego stanu rzeczy znamy; szerzące się
w tempie katastrofalnym choroby cywilizacyjne, alergie, choroby raka.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) jest
jedną z wyspecjalizowanych agencji ONZ, która powstała
w roku 1945 w Genewie. Do jej naczelnych zadań należy;
1. międzynarodowa unifikacja oraz koordynacja metod leczenia i badań naukowych
2. informacja o osiągnięciach naukowych oraz nowych metodach leczniczych.
3. zwalczanie chorób zakaźnych
4. podnoszenie poziomu służby zdrowia publicznego