|
Bogdan Montana: „Dlaczego tylko Odwrócona Osmoza”
2
ŹRÓDŁA WODY PITNEJ W POLSCE
2.1. Dlaczego w Polsce mamy tak ogromny problem z jakością wody do picia?
Powszechne stosowanie chemii we współczesnym świecie dotyczy w mniejszym lub większym stopniu większości państw. Tysiące ton związków chemicznych wylewamy i wysypujemy w każdej godzinie do naszego środowiska, a tym samym do wód gruntowych i powierzchniowych, które są źródłem wody pitnej. Długoletnia eksploatacja czystych przed laty wód mineralnych z głębi ziemi doprowadziła do ich wymieszania się ze skażonymi wodami gruntowymi i powierzchniowymi.
Wszystkie wody pokrywające kulę ziemską parują do atmosfery, tworząc chmury. Parują zarówno rzeki, jeziora, morza i oceany, jak też rośliny. Z coraz częściej zatrutych zbiorników wodnych paruje sama woda (ale nie związki chemiczne w niej rozpuszczone) i powraca na powierzchnię ziemi w postaci deszczu, śniegu lub gradu. Z opadów deszczowych tworzą się cieki wodne - najpierw małe strumyki, z których powstają małe rzeczki, a te łączą się w duże rzeki. W miarę powiększania się rzek przybywa w nich ścieków. Bogate państwa budują więc na początku ich biegu (czyli tam, gdzie są one jeszcze czyste) zbiorniki retencyjne - sztuczne jeziora, w których gromadzi się czystą wodę (najczęściej I klasy czystości) po to, by stanowiła źródło do produkcji wody pitnej.
Jeśli weźmiemy pod uwagę retencję w całej Europie, to okazuje się, że we wszystkich zbiornikach retencyjnych na naszym kontynencie możemy zgromadzić 30% całorocznego opadu deszczu i śniegu. Jeśli jednak analizujemy dane dotyczące Polski, to stwierdzamy, że nasze zbiorniki zmieszczą tylko 4% tych opadów. Oznacza to, że zamiast zbierać czystą wodę w zbiornikach retencyjnych, puszczamy ją od razu do rzek, które szybko przekształcają się w ścieki.
Bogate państwa stać na budowanie sieci ujęć wód gruntowych wszędzie tam, gdzie nie są one jeszcze skażone. Dla przykładu, Niemcy w 50% pokrywają zapotrzebowanie na wodę pitną właśnie ze studni gruntowych. Państwa, których na takie rozwiązania nie stać, zmuszone są czerpać wodę pitną z rzek (w Polsce 50%), a te, niestety, są obecnie śmietnikiem wszystkich związków chemicznych wyrzucanych bezmyślnie do środowiska.
Oczyszczalnie ścieków jedynie przyspieszają rozkład biologiczny ścieków bytowych (fekalia), ale w żaden sposób nie mogą usuwać z wody związków chemicznych (w tym toksycznych i rakotwórczych). Woda po przejściu przez takie oczyszczalnie nadal zatem zawiera chemię, która wraz z nią wlewana jest bezpośrednio do rzek.
Czystość fizyczna, chemiczna i biologiczna wód powierzchniowych w Polsce decyduje o ich przynależności do odpowiedniej klasy czystości. Te najlepsze należą do klasy I i zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska (DzU Nr 422 z 1987 r. poz. 248) tylko z takich wód wolno zakładom wodociągowym czerpać wodę przeznaczoną do picia. Problem w tym, że takich wód w Polsce właściwie nie ma (tylko 2% w 2004 r.). Z powodu braku lepszego surowca wodę pitną w Polsce uzyskuje się z wód III klasy czystości (ok. 30%) oraz wód pozaklasowych (ok. 60%), czyli ze ścieków.
Cenna, bo jeszcze czysta, woda zawarta w początkowym biegu rzek jest w bogatych krajach gromadzona w zbiornikach retencyjnych. W Polsce z czystej na początku wody rzecznej szybko tworzą się ścieki, brak jest bowiem pieniędzy na budowę takich zbiorników. Zmuszeni jesteśmy więc przerabiać te ścieki na wodę pitną
Z powodu braku czystych wód rzecznych w Polsce zakłady wodociągowe są zmuszone pozyskiwać wodę pitną ze ścieków
2.2. Dlaczego wody studzienne są w większości przypadków niezdatne do picia?
Według badań przeprowadzonych przez sanepid ponad 80% studni w Polsce zawiera wodę niezdatną do picia!!! Są to dane alarmujące, jeśli zważyć, że połowa ludności Polski nadal korzysta ze studni.
Większość posiadaczy studni ocenia jakość swojej wody po jej wyglądzie i smaku. Nawet jeśli wiedzą o pestycydach wysypywanych na sąsiednie pola, to wierzą, że woda deszczowa, która je rozpuszcza, ulegnie oczyszczeniu, zanim dojdzie do studni przez warstwy gruntu. Tymczasem nic bardziej mylnego - wszystkie pestycydy, nawozy sztuczne, azotany, od-cieki z gnojowic itp., które rozpuszczają się w wodzie, przechodzą do studni bez problemu przez różne warstwy geologiczne gruntu i zostaną spożyte przez ludzi z niej korzystających. Gotowanie takiej wody służy tylko do wyniszczenia bakterii i wirusów, ale nie usuwa z niej rozpuszczonych związków chemicznych. Długie gotowanie powoduje wręcz ich zagęszczenie.
Wielu posiadaczy studni wierzy, że woda gruntowa zatruta nawozami sztucznymi i pestycydami zostanie oczyszczona przez warstwy gruntu, zanim się do niej przedostanie. Tymczasem związki te przechodzą przez wszystkie warstwy geologiczne w 100%
2.3. Dlaczego wody mineralne i źródlane są dzisiaj takie same jak woda z kranu?
Wydobywane od wielu lat wody mineralne pochodzą bez wyjątku z głębi ziemi. Znalazły się tam miliony lat temu, w momencie tworzenia się skorupy ziemskiej, ponieważ woda już wtedy wypełniła wszystkie szczeliny i pustki, jakie w tej skorupie się pojawiły. Człowiek przez miliony lat nie korzystał z wód mineralnych, bowiem nie miał do nich dostępu. Ich eksploatacja rozpoczęła się ok. 100 lat temu, od momentu wynalezienia technik wiertniczych umożliwiających wykonywanie głębokich otworów w skorupie ziemskiej, a w ostatnich latach była prowadzona w sposób rabunkowy.
Ale nie zapominajmy o prawach fizyki - jeśli wydobywa się wodę mineralną z głębi ziemi, to w tym samym czasie zasysa się z powrotem wodę powierzchniową, najczęściej skażoną chemicznie. Taki proces mieszania czystych (na początku ich eksploatacji) wód mineralnych z zanieczyszczonymi wodami powierzchniowymi trwa już tak długo, aż doszło do ich skażenia.
Wydobywanie wód mineralnych na powierzchnię ziemi powoduje jednocześnie zasysanie do ich źródeł skażonych wód powierzchniowych. Po wielu latach takiego postępowania doszło do wymieszania się wód mineralnych z wodami powierzchniowymi, a nowe przepisy dopuszczają w nich obecność tych samych chorobotwórczych związków chemicznych co w wodach pitnych z kranu lub ze studni
Poprzednia Ustawa Ministra Zdrowia stanowiąca o wodach mineralnych mówiła, że muszą one w 1 litrze zawierać minimum 1000 mg związków mineralnych i nie mogą się w niej znaleźć żadne zanieczyszczenia chemiczne z powierzchni. Takie przepisy obowiązywały wszystkich producentów wód mineralnych przez blisko 100 lat. Ale norma branżowa z 1990 r. obniżyła te wymagania do jedynie 200 mg/l (!!!) związków mineralnych, a w 1997 r. weszła w życie nowa ustawa, która podzieliła wody mineralne na 3 kategorie:
- wody wysokozmineralizowane
- zawierające w 1 litrze ponad 1500 mg rozpuszczonych składników mineralnych,
- wody średniozmineralizowane
- zawierające w 1 litrze od 500 do 1500 mg rozpuszczonych składników mineralnych,
- wody niskozmineralizowane
- zawierające w 1 litrze poniżej 500 mg rozpuszczonych składników mineralnych.
Ustawa ta pozwala ponadto na obecność w wodach mineralnych tych samych związków toksycznych oraz w takich samych ilościach, jakie dopuszcza się w wodach kranowych (efekt wieloletniego mieszania się wód mineralnych z zatrutymi wodami powierzchniowymi).
Nie można się więc dziwić, że do 1990 r. mieliśmy zarejestrowanych w Polsce tylko 28 wód mineralnych, a obecnie mamy ich ponad 500!!! Ilość wód mineralnych nadal rośnie.
Zgodnie z nowymi przepisami obecne wody mineralne i źródlane są takie same jak wody kranowe, dlatego powszechne jest zjawisko mieszania tych wód
2.4. Dlaczego konsumenci nie są informowani o faktycznym stanie wód?
Żadna instytucja naukowa nie będzie wnikliwie badać konsumpcji minerałów zawartych w wodzie pitnej. A to z bardzo prostej przyczyny - nigdy w historii życia biologicznego na globie ziemskim nie odnotowano problemu braku minerałów czy konkretnie pierwiastków życia w naszej diecie. I właśnie dlatego, że braku minerałów nigdy nie było i nadal nie ma, producentom wód mineralnych tak łatwo udało się rozdmuchać reklamę wokół nich. Po prostu nikt nigdy nie protestował. Przez pierwsze dziesiątki lat od czasu odkrycia wód mineralnych bardzo wierzono w ich lecznicze działanie. W ostatnich latach, gdy zaczęło brakować czystych wód powierzchniowych do picia, zaczęto ich coraz częściej szukać w głębi ziemi. Rozpoczęła się rabunkowa eksploatacja wód mineralnych, a wraz z ich wydobyciem zasysano zanieczyszczone chemią i często zatrute wody powierzchniowe.
Nigdy w historii trwającego już 5 milionów lat życia ludzi na globie ziemskim nie było problemu braku minerałów w naszej codziennej diecie. To rozpoczęta około 100 lat temu sprzedaż wód mineralnych i reklama wokół nich stworzyły mity o ich rzekomych walorach zdrowotnych. Dzisiaj, gdy wody mineralne są skażone chemicznie, a norma regulująca ich jakość jest dopasowana do nowej rzeczywistości, konsumentów tych wód nie informuje się, że mają one dokładnie taką samą wartość odżywczą i są tak samo skażone jak wody kranowe
Nikt nie walczy z takim stanem, nikt bowiem nie ma w tym interesu. Dla władz politycznych oraz sanitarnych jest on korzystny, gdyż wody kranowe nie spełniają organoleptycznie oczekiwań i konsumenci często na nie narzekają. Rozwija się zatem handel wodami różnej maści, wprawdzie też zatrutymi, ale lepszymi, jeśli chodzi o organoleptykę. To, że konsument musi za nie słono płacić (woda mineralna kosztuje od 100 do 200 razy więcej niż kranowa), nikogo nie obchodzi. Pęcznieją kasy producentów wód mineralnych oraz źródlanych, nie brakuje im więc funduszy na dalszą reklamę, która jest daleka od prawdy. Dla przykładu, badania wód mineralnych, zlecone w czerwcu 2002 r. przez magazyn "Świat Konsumenta", wykazały w znanych wodach "Żywiec Zdrój" i "Arctic" wielokrotnie więcej drobnoustrojów niż dopuszcza się w wodzie wodociągowej z kranu. Za to pięknie wygląda woda mineralna "Arctic" na ekranach telewizorów, gdy reklamuje ją światowej sławy modelka.
Kupując w sklepie wodę mineralną płacisz od 100 do 200 razy więcej za to samo, co płynie z Twojego kranu
|